Opiszę krótko sytuację w moim rodzinnym mieście Kassel.
Podczas gdy Polska gorąco dyskutuje o rzekomym braku możliwości przyjęcia większej ilości uchodźców, moje miasto i powiat ich przyjmuje, bo musi.
Nie jest to zresztą nowe zjawisko, bo pod koniec lat 80 i na początku 90 sytuację taką już mieliśmy.
Wtedy jednak mieliśmy do czynienia z osobami pochodzącymi z krajów bloku wschodniego – przede wszystkim z Polski, ZSRR, Rumunii, a także z byłego NRD.
Miasto był wtedy dosłownie zablokowane przez szukających schronienia i pomocy.
Znalezienie wówczas mieszkania równało się z cudem.
Władze miejskie prosiły nas wówczas o pomoc w nauce języka niemieckiego, gdyż zabrakło nauczycieli mogących go nauczać.
Później sytuacja się ustabilizowała.
Odsetek obcokrajowców w mieście wynosiła pod koniec ubiegłego roku 14,3%, do tego dochodzą tzw. Późni przesiedleńcy, w tym szczególnie z byłego ZSRR(17% ogółu mieszkańców miasta).
Na tym przykładzie widać, ze zdani jesteśmy na migrantów
Lepiej by było oczywiście, gdyby proces migracji był sterowany i niezależny od fal uchodźczych, ale skoro ludzie potrzebują naszej pomocy, to należy im jej udzielić.
Cieszy mnie również, ze stosunek mieszkańców miasta i powiatu do uchodźców jest w ogromnej większości pozytywny.
Zawiązały się nawet różne komitety pomocy dla szukających azylu, które zbierają wszelkie możliwe rzeczy mogący się przydać uchodźcom.
Jeden z komitetów pokrył koszty WLAN-u w miasteczkach dla uciekinierów, wiadomo bowiem, ze nic tak nie wpływa na dobre samopoczucie, jak kontakt z najbliższa rodzina.
Miasto przyjęło w tym roku 1300 uchodźców, następnych 300 właśnie przyjmuje, a dla 400 następnych przygotowuje się właśnie miejsca w byle szkole dla straży pożarnej
Przed torami miasta, w malej miejscowości Calden, na areale byłego lotniska zbudowano miasteczko namiotowe dla 1000 osób, w którym przebywa obecnie 1200 osób. Planuje się jego rozbudowę.
W poniedziałek miałem okazje obejrzeć sobie właśnie to miasteczko.
Powiem krótko, nie chciałbym tak żyć. Żadnej prywatności, ludzie żyją w wielkich namiotach, które są w nocy ogrzewane, dziesiątki toalet na zewnątrz, także kabiny z prysznicami.
Zaskoczyła mnie tez wielka liczba dzieci. Ponoć jest ich przeszło 350, a 20 ma się urodzić w następnych dniach.
Dzieci te pochodzą w większości z zach. Bałkanów, a wiec z Kosowa, Serbii, Albanii, Czarnej Góry i Macedonii, gdyż stamtąd przybywają najczęściej cale rodziny.
Przyjeżdżają one po prostu zwykłymi autobusami kursowymi z Bałkanów, wielu z nich wykorzystuje najpierw możliwość przebywania bez wizy – 3 miesiące, a następnie składają podanie o azyl.
Oczywiście prawie wszyscy otrzymają negatywna odpowiedz.
W Calden znajduje się tez nowe lotnisko, stamtąd prawie codziennie startują samoloty z osobami, które nie otrzymały ani azylu, ani statusu uchodźcy czy tez możliwości okresowego pobytu.
Federalna Minister Pracy stwierdziła, ze integracja uchodźców w rynek pracy będzie kosztowała w przyszłym roku 3,3 mld. €, a w 2019 wzrośnie do 7 mld. €. Do tego dochodzą koszty komun, miast, landów.
Szczególnie osoby z Syrii są dobrze, albo bardzo dobrze wykształcone, tak wiec nie będzie problemu z ich integracją zawodowa.
Obok nich przybywa jednak od 15 do 20%5 analfabetów z Afryki. Ich integracja będzie wiec niezwykle droga, ale jeżeli się powiedzie, bo s to w większości ludzie młodzi, bądź w średnim wieku, państwo będzie miało niewątpliwie korzyści.
Na S24 spotykam wpisy, które domagają się od migrantów asymilacji.
Zwracam wiec uwagę, ze w państwach zachodnich już od dziesięcioleci nikt tego nie wymaga. Oczywiście, jeżeli ktoś indywidualnie chce się asymilować, to może to uczynić, ale z własnej, nieprzymuszonej woli.
Obecnie mówimy o integracji, a więc nauce języka, nowej socjalizacji, przestrzeganiu prawa, szacunku dla kultury państwa przyjmującego, itd..
Nikt nie wymaga jednak wyzbycia się swojej wcześniejszej kultury, religii czy języka.
